Data wpisu: 2010-07-04 14:44:26
Do Zakopanego jeżdżę kilka razy w roku od wielu już lat. Choć nie, nie do Zakopanego, ale w Tatry. Zakopanego szczerze nie cierpię - ogromna liczba ludzi, drożyzna, ścisk i jeden wielki festyn ze skaczącymi papierowymi małpkami, białymi niedźwiedziami i balonikami.

Tak czytam sobie w necie różne artykuły na temat jak to biedni górale liczą straty, bo goście się nie zjawili i ciszę się... Ciesze się, że może coś się wreszcie ruszy w tym mieście. Może ktoś wreszcie zrozumie, że piękne góry to nie wszystko, bo nie tylko Tatry są piękne... Górale strasznie się cieszyli, że dzięki euro na Słowację pojechało mniej turystów, a do nich trafiło więcej dudków. Ciekawe co będzie jak w Polsce wejdzie euro? Może Zakopane powinno się nad tym zastanowić?

I na litość boską - czas zrobić coś z tą piekielną Zakopianką! Argument, że co z tego, że będzie szybka ładna droga do Zakopanego, skoro w Zakopanym auta się nie pomieszczą, jakoś średnio do mnie dociera, ale trochę go rozumiem. Nie rozumiem jednak dlaczego w stronę Krakowa nie może być dwóch porządnych pasów na całej drodze i muszę albo wyjechać z Zakopca bladym świtem, ciemną nocą albo kwitnąć w aucie pół dnia! Kraków się zapcha?