TematyOdpowiedzi
Tatry
Wszystko o tych ślicznych górach.
1951287
Odpowiedzi: << 1 2
nika
Temat: Mięguszowieckie Szczyty Ostatnia post: 2007-07-24 13:58:46
Liczba odpowiedzi: 28
Liczba odsłon: 4097
nika
Data wpisu: 2007-05-22 12:35:05
No pewno :) 3maj kciuki byśmy doszły tam gdzie chcemy. Madzia niestety będzie wracać wcześniej, a ja planuje karkołomną ;) wędrówkę od Ornaka po Rysy :)
Data wpisu: 2007-05-25 08:21:58
Kciuki 3mam :) - zwłaszcza za pogodę, bo wy sobie rade dacie :)
magdzik
Data wpisu: 2007-05-30 15:23:02
Nika jeszcze w górach, szkoda że mnie tam nie ma:/ następnym razem bede spała pod gołym niebiem zeby zostac jeden dzień dłużej. Pogoda dopisała, ale i tym razem nie obyło się bez przygód, nika na dniach wszystko opisze:))
nika
Data wpisu: 2007-06-03 05:51:30
Witam :))) Magdzik ma rację. I tym razem nie obyło się bez przygód... Zjechałam do Zakopca w piątek rano. Zgodnie z planem dotarłam do schroniska Ornak, gdzie zostawiłam rzeczy i postanowiłam zrobić małą aklimatyzację. Ruszyłam na Ornak i miałam zamiar dojść na Bystrą. Niestety po dojściu na pierwszy szczyt, tzn Ornak, zaczęło grzmieć. Ruszyłam spowrotem na dół... po dotarciu na Iwaniacką przełęcz burza przeszła, a ja zachęcona chwilowym nie załamaniem pogody postanowiłam wrócić na Ornak. Tam spotkałam turystów udających się w kierunku Starobociańskiego Wierchu. Postnowiłam iść z nimi. Nie miałam ochoty na kolejną burzę.... Tak więc przeszłam się na Starobociański i potem odprowadziłam współtowarzyszy przez Trzydniowiański Wierch na Chochołowską Polanę. Była godzina 19:30 a ja musiałam dojść przez Iwaniacką Przełęcz na Ornak... Fajnie by było gdyby nie wyobraźnia która oczywiście mnie nie zawiodła i zaczęła działać w samym środku lasu... Także ten odcinek drogi wręcz przebiegłam w panicznym strachu przed zwerzyną która właśnie się obudziła. Do schroniska dotarłam na 21.

Następnego dnia do schroniska dotarła Magdzik :) i już razem ruszyłyśmy przez Czerwone Wierchy na Kondratową Halę. I znów na grani spotkała nas burza. Ciągnęła się za nami od Ciemniaka do Małołączniaka. Potem się zrobiło ładnie... Po drodze zaliczyłyśmy jeszcze Giewont, zostawiając nasze 20 kg plecaki w kosówkach :))) Następnego dnia po namowie spotkanych w schronisku górzystów ;) postanowiłyśmy przejść przez Świnicę i Zawrat na 5 Stawów, a nie jak pierwotnie planowałyśmy na Murowaniec. I udało się. Świnicę pokonałyśmy we mgle... Dotarłyśmy bez problemu na Zawrat... i tu dopiero zaczęła się "przygoda". Po pokonaniu ostatniej ściany Zawratu z zabiepieczeniami dotarłyśmy do bardzo stromego poletka śniegu. Magdzik zaczęła powoli się zsuwać na dół... a ja mając raki pomyślałam iż to bez sensu się męczyć na takim poletku... Włożyłam je mając zamiar "efektownie" pokonać owe poletko. Postawiłam pierwszy krok, stwierdzając iż raki nieźle się wbiły... oderwałam drugą nogę od stabilnego gruntu i .... bardzi się zdziwiłam!!! Automatucznie zaczęłam zjeżdżać w dół lądując na tyłku.... Wszystko by było OK gdyby nie to że, strasznie w ciągu ułamków sekund, zaczęłam nabierać prędkości... Nawet nie wiem kiedy zaczęłam fikołkować... Słyszałam jedynie huk bezwładnie lecącego ciała. Nie było mowy o jakimkolwiek panowaniu nad upadkiem, bólu też nie czułam... Zauważyłam iż śnieg po którym spadałam skończył się... niestety ja się nie zatrzymywałam. Wirowało to niebo, to ziemia... widzialam jak mój śpiwór przypięty do plecaka szybuje w powietrzu. Czułam kolejne udeżenia w podłoże... Po pierwszym uderzeniu w głowę ( jak sie potrem okazało nieźle udeżałam głową w skały) miałam już tylko jedną myśl "chowaj głowę by nie stracić przytomności bo już po tobie". Tak więc spadałam dalej trzymając ręce na głowie i nie mając żadnego pomysłu jak się zatrzymać... Prawdę mówiąc to widziałam już nagrobek ze swoim nazwiskiem. I stał się cud! Rzuciło mnie na brzuch i o dziwo wbiłam się zębami atakującymi w podłoże. ZATRZYMAŁAM SIĘ! Odrazu krzyknęłam oczekiwane przez Magdę "żyję!!!" Leżąc na brzuchu stwierdziłam iż nie mam nic złamanego! Powoli wydostałam sie na miejsce skąd zaczęłam upade, czyli jakieś 30 m. Zaznaczę iż jeszcze jakieś 10 m i była przepaść - nie było by już co zbierać. Byłam w szoku bo nie czułam nawet bólu... To cud że z upadku wyniosłam tylko siniaków, parę guzów jak jajka, podarte ubrania, pogięty stelaż, rozwalone udo... Magda w przypływie boaterstwa zeszła do pierwszego stawu szukając mojego śpiwora który polecial w siną dal... i udało się jej :) Jakoś doszłam na 5 Stawów. Następnego dnia miałam zejśc Szpiglasową na Moko. Nie byłam jednak w stanie sama pokonywać przełęczy, tym bardziej iż strasznie się jeszcze bałam... Zeszłam Roztoką i już asfaltem dotarłam na Moko :) Towarzystwa dotrzymał mi Artur poznany dzień wcześniej w 5 Stawach :))) Następnego dnia zrobiliśmy piękną drogę na Mniszka (szczyt mioch marzeń) gdzie leżąć na czubku wpatrywaliśmy sie w przestrzeń pod nami... a wrażenie było niesamowite!!!!!!!! potem trawersem doszliśmy na Wrota Chałubińskiego i graniówką na Szpiglasowy Wierch. Trasa była nie znaczona i dostarczyła nam wiele wrażeń!!!! Potem niestety pogoda się zepsuła i plany które mieliśmy spełzły na niczym ( Rysy i Chłopek). W piątek rano wynieśliśmy się do domów nie czekając dłużej na pogodę... Mam nadzieję iż uda mi się wyskoczyć w tarerki w połowie czerwca. Hym... dziecko gór... i co ja mam na to poradzić że "góry stały sie dla mnie powietrzem"...
Data wpisu: 2007-06-03 09:11:37
Napisze to co napisałem ostatnio po twojej wycieczce:

Niezła przygoda! Fajnie, że jesteś z nami cała i zdrowa! :)
darek
Data wpisu: 2007-06-03 12:04:56
niezla z ciebie gorska; rozrabiara;
nika
Data wpisu: 2007-06-03 12:25:18
Także się cieszę że tak się to skończyło :)
Magdzik
Data wpisu: 2007-06-09 18:26:38
"wiecej szczęścia niż rozumu" :)) ciekawa jestem co nas znow spotka jak sie razem spotkamy:))) czekam na zdjecia
Data wpisu: 2007-06-17 09:55:19
Może byście się podzieliły zdjęciami z odwiedzającymi mojetatry.pl? :)
nika
Data wpisu: 2007-06-17 14:34:44
to już po moim kolejnym wyjeździe :) Nie zgrałam ich jeszcze... A jadę jutro po południu zaraz po przedostatnim egzaminie w Zielonej Górze. W Zakpocu będę we wtorek rano i na pierwszy ogień idzie Kościelec; dnia następnego Zawrat (mój ulubiony) i Kozi Wierch; potem cała Orla i zjazd na egzaminy w Wawie (mój drugi kierunek) 23; potem znów wracam do Zakopca i na dzień dobry w niedzielę wbijamy się przez Rysy na Wagę; w poniedziałek zjeście i spróbujemy się dostać na Wyżnego Żabiego Konia skad na noclek do koleby pod Chłopkiem; potem drogą po głazach na Mięgusz i zejście na Moko;ostatniego dnia spróbujemy ugryźć Hińczową Przeł. Zobaczymy co z tych planów wyjdzie, mam nadzieję że pogoda dopisze i choć część uda się mi zrealizować :) i przy okazji nauczyć na ostatni egzamin w Zielonej Górze ;)
Magdzik
Data wpisu: 2007-07-04 15:11:06
Nika już długo sie nie odzywała...mam nadzieje że szczeście jej nie opóściło
nika
Data wpisu: 2007-07-07 17:53:36
nie opuściło :) ale cały czas siedziałam w tatrach :)

Dwa razy próbowałam podejść pod tego mojego Mięgusza... Za pierwszym razem atakowałam ;) od Hińczowej ale plany pokrzyżował mi deszcz, nawet daleko nie doszłam bo tylko pod ścianę Mnicha i w tym momencie zaczęło padać a galerie Cubryńskie na które się miałam wdrapać poprostu znikły w chmurze... Za drugim razem próbowałam z Chłopka ale po dojściu na Mięguszowiecką ławkę zgubiliśmy "szlak" i trafiliśmy za Pośredni Mięguszowiecki przed Wyżną Przełęcz. Potem wpakowaliśmy się na piarżyste zbocza opadające do Hińczowego szukając jak było podane w opisie "łatwe rynny opadające do Stawu Hińczowego" takowych nie spotkaliśmy za to nieźle się władowaliśmy i z powrotem ledwo wywspinaliśmy do góry... Niestety potem pogoda nie dopisała i po dwóch koleinych dniach spędzonych w kolebie pod Chłopkiem w chmurze i śniegu postanowiłam zejść do Zakopanego...
Magdzik
Data wpisu: 2007-07-14 11:15:13
i chyba pogoda w lipcu taka bedzie...deszcz, burza, deszcz....znalazłas kogos kto juz kiedys był na mięguszu?
nika
Data wpisu: 2007-07-24 13:58:46
Hej Magdzik :) Cudem udao mi si&#8364; dorwa neta w tych woszech... Siedze tu jak na skazaniu ;) Jest bardzo nudno i praktycznie niewiele pracuje - bo tylko 4 godziny dziennie... Ciekawe ile zarobie :( Siedz&#8364; w Moncrivello pod Turynem, wida z tad Alpy - ale co z tego skoro sa one dla mnie nieosiagalne. Probowalam sie raz w nie dostac... i udalo sie tylko na dwie godziny - tak kiepskie sa tu polaczenia. Bylam w Champoluc, widac z tamtad piekny lodowiewc. Za to moge codzien biegajac po polach z kukurydza (w celu utrzymania jako takiej kondycji) na nie patrzec - przyznam ze troche to mnie mobilizuje ;) Marze juz tylko o powrocie do Polski, odrazu rusze w Taterki - i bedzie to naprawde dlugi pobyt!!! Mam nadzieje ze tym razem pogoda mi dopisze... no i w koncu zdobede tego Miegusza (tym razem bede atakowac od Hinczowej przeleczy). Pozdrawiam :)
Odpowiedzi: << 1 2

mapa serwisu Google kontakt